Boge sroge
-
@Fizyk-od-czapy napisał w Boge sroge:
Tak. Ale jeśli istnieje taka tablica, to istnieje również tablica, w której wszystkie liczby rzeczywiste są po prostu w wierszach (przesuwamy wszystkie wiersze o jeden w dół i na pozycji 1 zapisujemy liczbę z przekątnej). Jeśli więc nie istnieje tablica, gdzie wszystkie liczby R są tylko w wierszach, to nie istnieje też taka, jaką Ty postulujesz.
A niby dlaczego? Udowodnij!
Wyobraź sobie taką tablicę skończoną:
123
456
789Trzy wiersze- trzy kolumny.
Jeżeli narzucimy komuś (np. sobie) ograniczenie, że np. czytamy tylko wiersze, to mamy w tej tablicy zapisane tylko trzy liczby (rozważamy tylko trzycyfrowe): 123, 456, 789.
A jeżeli takiego ograniczenia nie narzucimy, jeżeli możemy czytać po wierszach i po kolumnach i jeszcze po przekątnej, to możemy w takiej tablicy zapisać więcej liczb trzycyfrowych: 123,456,789,147,258,369 oraz po przekątnej 159
Zamiast trzech, aż siedem => więcej się mieści w tej samej tabeli !Czyli: przy ograniczeniu tylko do czytania po wierszach tabela (jako zbiór zapisanych liczb trzycyfrowych) jest równoliczna tylko ze zbiorem trój- elementowym.
A przy zwiększeniu możliwości czytania (zapisu)- tabela jest równoliczna ze zbiorem skończonym 7 -elementowymPer analogiam, w tablicy nieskończonej:
123...
456...
789...
.........jeżeli narzucimy sobie ograniczenie jakie narzucił Cantor, to zmniejszamy sobie pojemność tablicy.
Niechże teraz zatem który obłąkaniec (myślący po kantorowsku) udowodni, że "nie istnieje tablica, w której można czytając np. po wierszach, po kolumnach i po przekątnych lub jeszcze jakoś inaczej (na n-sposobów- gdzie n- skończone, naturalne) zapisać wszystkie liczby R!"
Bo gdyby taka istniała => byłby to również dowód na "równoliczność R i N"
Oczywistość.Per analogiam (jak dla tablicy skończonej): ograniczając możliwość czytania do "tylko po wierszach"- ograniczamy pojemność tabeli => może możliwość czytania nie tylko po wierszach jest właśnie tym czego brakuje dla "równoliczności R i N"?
Taką tezę stawiam (hipotezę).
Potrafisz udowodnić jej fałszywość?Czytając bowiem na wiele sposobów (nie tylko po wierszach) zwiększamy pojemność tablicy, lub inaczej: zapisujemy "za jednym zamachem więcej liczb".
Niczego Cantor nie udowodnił. Całe myślenie Kantorowskie jest to po prostu obłęd, część Obłędu Wielkiego, kosmiczno-liczbowego.
Teoria stworzona przez Cantora jest to paranoja matematyczna. Paranoja stworzona przez paranoika. Patrz koniec Kantora.
Nie ma przypadków tylko Znaki.PS. No i oczywiście przypominam, że ja biorąc za dobrą monetę myślenie Kantorowskie (jego tragiczny błąd biorąc za nie-błąd) właśnie podałem jak zapisać wszystkie liczby R w odpowiedniej tablicy.
@Fizyk-od-czapy napisał w Boge sroge:
To, że w tym Twoim "i tak dalej w nieskończoność" nadal nie ma ani jednej liczby o nieskończonym rozwinięciu.
Oczywiście, że jest.
Jeżeli prawdziwe jest myślenie kantorowskie => to w mojej tablicy jest zapisane wszystko.
Na żadnym z etapów nie pominąłem żadnej z możliwości (dla danego etapu). -
@Maciej napisał w Boge sroge:
Ale wiem, że algorytm (przy założeniu durnoty kantorowskiej, czyli rozumując jak Kantor, czyli nie rozumiejąc istoty nieskończoności, czyli powielając błąd myślenia Cantora) nie pomija żadnej liczby.
Najwyraźniej napisałeś algorytm tak jak ty zrozumiałeś dowód Cantora. Czyli nie rozumiejąc istoty nieskończonych zbiorów. To nie myślenie Cantora było błędne. Tylko ty nie widzisz swojego błędu.
A przypowieść o źdble w oku znasz?
A tak przy okazji czym się zajmowałeś zanim Bóg Ci rozum odebrał? Chciałem powiedzieć zanim zacząłeś wierzyć, że masz rację?
-
@ZJ napisał w Boge sroge:
Najwyraźniej napisałeś algorytm tak jak ty zrozumiałeś dowód Cantora. Czyli nie rozumiejąc istoty nieskończonych zbiorów.
Ja rozumiem.
To Cantor nie rozumiał.
Dowodem fałszywości rojeń kantorowskich są sprzeczności do których one prowadzą, sprzeczne ze sobą wnioski.[Patrz np: obecność "paradoksów" w teorii mnogości. "Paradoksów" czyli mówiąc po prostu i prawdziwie sprzeczności]
To nie myślenie Cantora było błędne. Tylko ty nie widzisz swojego błędu.
Jest dokładnie na odwrót.
To Cantor nie widział swojego błędu.Ale pod koniec życia choć nie widział, to boleśnie go odczuwał.
Z powodu rozważania absurdalnej "hipotezy continuum" popadł w obłęd bolesny.
Raz "udowadniał" hipotezę na "tak", a innym razem na "nie". I tak dalej w nieskończoność... Aż do bólu głowy i kompletnego pomieszania w rozumie.To nieuchronny skutek błędu logicznego w jaki popadł Cantor. Błędy rozumu mają bolesne skutki. Dosłownie, nie w przenośni.
Na końcu Żyd Cantor wpadł w kabałę żydowską, żydowski fałszywy mistycyzm, czyli w kompletny odlot.
Nie ma przypadków tylko Znaki.Teoria Cantora jest paranoją (tyle, że matematyczną), produktem umysłu paranoika.
Urojenia są zaraźliwe.Innym paranoikiem był Godel. Niczego oryginalnego nie wymyślił. Ale w innej kwestii, w innej dziedzinie powielił błąd Cantora, zastosował go dla innych rozważań. Ten sam błąd myślenia.
Godel- kompletny paranoik.
@ZJ napisał w Boge sroge:
A przypowieść o źdble w oku znasz?
Znam.
I co?@ZJ napisał w Boge sroge:
A tak przy okazji czym się zajmowałeś zanim Bóg Ci rozum odebrał?
A co to ma za znaczenie?
Pan Bóg wyrwał mnie z obłędu.
To wam diabeł zaćmiewa rozumy.
Bóg nie odbiera rozumu.
Bóg oświeca, rozjaśnia i prostuje.Przysłowie "jak Bóg chce kogoś pokarać to odbiera mu rozum" jest oczywiście fałszywe. Bo Bóg rozumu nie odbiera. Bóg jedynie pozwala (dopuszcza) zobaczyć konsekwencje (skutki) wyborów człowieka.
To diabeł odbiera rozum, diabeł go zaciemnia. Diabeł gmatwa i komplikuje. Nie Bóg.[Inne fałszywe powiedzenie, powiedzenie diabelskie: "starość się Panu Bogu nie udała". Fałszywe. Starość (rozumiana jako psucie się ciała, marszczenie skóry, otępienie, łysienie, choroby...) nie jest dziełem Bożym, ale diabelskim.
Starość- rozumiana jako wielka liczba lat, długowieczność, wielowiekowość- JEST Dziełem Bożym. Zbawieni będą mieli n lat w Wieczności (np. kiedyś- bilion bilionów) i cały czas n- będzie im narastać, jak to wy mówicie "dążyć do nieskończoności". Będą więc Starcami, ze względu na liczbę lat Wieczności. Ale ciała tych Bożych Starców wyglądać będą lepiej niż wasze, gdy byliście w szczycie swych możliwości fizycznych. Podobnie ich rozumy: jaśniejsze i sprawniejsze od rozumu najmędrszego z mędrków jaki do tej pory chodził po świecie (za wyjątkiem Boga- Człowieka, Pana Jezusa)]Chciałem powiedzieć zanim zacząłeś wierzyć, że masz rację?
Mam rację.
-
@Maciej napisał w Boge sroge:
[Patrz np: obecność "paradoksów" w teorii mnogości. "Paradoksów" czyli mówiąc po prostu i prawdziwie sprzeczności
Tak, co do definicji paradoksów to one zwykle wskazują, że czegoś nie można zrobić.
Np nie można utworzyć takiego zbioru który zawiera wszystkie zbiory (albo jakoś tak).
Co znaczy, że tego nie można zrobić. A nie ze cała teoria jest bez sensu.Innym paranoikiem był Godel. Niczego oryginalnego nie wymyślił.
Tobie chyba chodzi o dowodzenie twierdzeń. I wnioski do jakich doszedł a następnie udowodnił.
Że nie można tego zrobić tak jak się wszyscy spodziewali. Więc do dziś niektóre twierdzenia matematyczne pozostają bez dowodu. Bo musimy znaleźć inny sposób.Był też Turing, jego maszyna i "problem stopu".
Ty najwyraźniej nie rozumiesz. Takiego sposobu myślenia. Dla Ciebie to obłęd.Pewnie mi podasz jakieś inne przykłady.
No i co?
-
@Maciej napisał w Boge sroge:
@ZJ napisał w Boge sroge:
A tak przy okazji czym się zajmowałeś zanim Bóg Ci rozum odebrał?
A co to ma za znaczenie?
Trochę ma, bo chcę wiedzieć jakie masz pojęcie o tematach w których zajmujesz takie twarde stanowisko.
-
@Maciej napisał w Boge sroge:
@ZJ napisał w Boge sroge:
A przypowieść o źdble w oku znasz?
Znam.
I co?A to, że może belki w swoim oku nie widzisz.
Mam rację.
Gdybyś miał. To by nie było tej całej dyskusji.
Ale to co ty mówisz opisuje jakąś inną rzeczywistość. Nie tę w której żyjemy.To, że wierzysz w istnienie świata w którym masz rację jest tragikomiczne.
Może jeszcze przemyśl swoje stanowisko.
-
@Maciej napisał w Boge sroge:
Przysłowie "jak Bóg chce kogoś pokarać to odbiera mu rozum" jest oczywiście fałszywe.
A tam, zaraz pokarać. Ja znam inną wersję. O litości. Bo idioci są szczęśliwsi Ale faktycznie karanie bardziej pasuje do twojego Boga.
@Maciej napisał w Boge sroge:
Bo Bóg rozumu nie odbiera. Bóg jedynie pozwala (dopuszcza) zobaczyć konsekwencje (skutki) wyborów człowieka.
To diabeł odbiera rozum, diabeł go zaciemnia. Diabeł gmatwa i komplikuje. Nie Bóg.Jeden z nich który nie chciał by ludzie poznali "co to dobro i zło? " I byli jak zwierzęta w terrarium? Nawet opis pasuje. "Nie wiedzieli, że byli nadzy dopóki nie zjedli owocu z drzewa poznania." No popatrz. Co za przypadek. Dobrze, że pojawił się drugi i dał dar zobaczenia konsekwencji wyborów. Wszystko się zgadza. Właśnie odkryłeś że Bóg pojawił się jako wąż.
XD
-
@Maciej napisał w Boge sroge:
Starość- rozumiana jako wielka liczba lat, długowieczność, wielowiekowość- JEST Dziełem Bożym. Zbawieni będą mieli n lat w Wieczności (np. kiedyś- bilion bilionów) i cały czas n- będzie im narastać, jak to wy mówicie "dążyć do nieskończoności". Będą więc Starcami, ze względu na liczbę lat Wieczności. Ale ciała tych Bożych Starców wyglądać będą lepiej niż wasze, gdy byliście w szczycie swych możliwości fizycznych. Podobnie ich rozumy: jaśniejsze i sprawniejsze od rozumu najmędrszego z mędrków jaki do tej pory chodził po świecie
Tak, wiem, że o tym marzysz. Jest dla mnie nie istotne. Nie o to pytałem.
-
@Maciej napisał w Boge sroge:
Teoria Cantora jest paranoją (tyle, że matematyczną), produktem umysłu paranoika.
Jest stosowana w matematyce? Daje wyniki? Twój dorobek matematyczny zawiera się w zbiorze Mniej Niż Zero. Nie porównujemy tutaj waszych paranoi, tu wygrywasz w cuglach, głąbie .
Pamiętaj: ortodroma i fakt jej wykorzystywania w nawigacji od wieków - prosty matematyczny dowód w praktyce, że żyjesz na planecie o znanym R. -
@Maciej napisał w Boge sroge:
[Inne fałszywe powiedzenie, powiedzenie diabelskie: "starość się Panu Bogu nie udała". Fałszywe. Starość (rozumiana jako psucie się ciała, marszczenie skóry, otępienie, łysienie, choroby...) nie jest dziełem Bożym, ale diabelskim.
Starość- rozumiana jako wielka liczba lat, długowieczność, wielowiekowość- JEST Dziełem Bożym. Zbawieni będą mieli n lat w Wieczności (np. kiedyś- bilion bilionów) i cały czas n- będzie im narastać, jak to wy mówicie "dążyć do nieskończoności". Będą więc Starcami, ze względu na liczbę lat Wieczności. Ale ciała tych Bożych Starców wyglądać będą lepiej niż wasze, gdy byliście w szczycie swych możliwości fizycznych. Podobnie ich rozumy: jaśniejsze i sprawniejsze od rozumu najmędrszego z mędrków jaki do tej pory chodził po świecie (za wyjątkiem Boga- Człowieka, Pana Jezusa)]Mam kolejny pomysł dla twojego boga, jak mógłby ludziom pokazać swoją wielkość.
Wystarczyłoby, żeby święci byli nieśmiertelni już tutaj na ziemi, nie chorowaliby i mieliby znakomite umysły.
Mógłbyś dzisiaj pojechać do Asyżu i pogadać ze św. Franciszkiem.
Św. Franciszek prowadziłby też wykłady na TED (o tym, że bóg jest dobry, że nie ma szatana, piekła itp). -
@Maciej napisał w Boge sroge:
Dowodem fałszywości rojeń kantorowskich są sprzeczności do których one prowadzą, sprzeczne ze sobą wnioski.
Jakie to sprzeczności?
Btw: gdybyś chciał sobie przypomnieć co odkrył Cantor. To polecam ten wyklad
https://youtu.be/iNMyy9fZpZk -
@ZJ napisał w Boge sroge:
@Maciej napisał w Boge sroge:
Dowodem fałszywości rojeń kantorowskich są sprzeczności do których one prowadzą, sprzeczne ze sobą wnioski.
Jakie to sprzeczności?
Najkrócej wyrażony błąd logiczny który popełnia Cantor brzmi:
Cantor rozumuje tak jakby „dało się skończyć nie kończąc”Btw: gdybyś chciał sobie przypomnieć co odkrył Cantor.
Cantor niczego nie odkrył. To obłąkaniec popełniający proste błędy myślenia, proste błędy logiczne.
Paranoik nie rozumiejący istoty nieskończoności.Wy, którzy myślicie jak Cantor jesteście także paranoikami, którzy nie opanowali elementarza logiki.
Oto zdanie niektórych matematyków, którzy jeszcze byli zdrowi na rozumie:
Henri Poincaré - “Later generations will regard [set theory] as a disease from which one has recovered.”
Leopold Kronecker “I don’t know what predominates in Cantor’s theory — philosophy or theology – but I am sure that there is no mathematics there.”
Cantor traktuje nieskończoność jak rzeczywiście istniejącą liczbę (patrz „liczby kardynalne”, począwszy od „alef zero”)
Tymczasem nie ma nic bardziej absurdalnego jak koncepcja „liczby rzeczywiście nieskończonej”Nieskończoność nie jest liczbą, ale własnością niektórych obiektów.
Nie ma „liczby nieskończoność”, którą (jak w obłędzie kantorowskim) „osiąga się ‚po i tak dalej w nieskończoność…’. ”.
Nie ma takiej liczby powtórzeń, która prowadzi do „osiągnięcia nieskończoności”, czyli np „liczby alef zero”To polecam ten wyklad
https://youtu.be/iNMyy9fZpZkBiedni są paranoicy.
Bo popełniają proste błędy logiczne.
Są różne błędy, ale najgorsze są proste błędy logiczne.
Błąd obliczeniowy jest niestraszny. Kto go popełnił ten prędzej lub później wskutek tego błędu natrafi na sprzeczność, na „dziwaczny efekt”. Wtedy, ponieważ nie popełnia błędu logicznego skoryguje swoje myślenie, znajdzie błąd. Bo rozpozna, że coś jest nie tak jak trzeba.
Jak jednak skoryguje swoje myślenie ktoś kto popełnia prosty błąd logiczny, dla kogo sprzeczność jest „paradoksem” i to często takim który zachwyca, wciąga rozum?Cantor to paranoik, obłąkaniec.
Godel- paranoik, obłąkaniec.
Wy, którzy daliście się nabrać na paranoję paranoików- także jesteście obłąkańcami.Wam potrzebny jest totalny reset rozumów, wyprostowanie swego myślenia.
To jest Prawda. -
@Maciej Już ci się ten reset skończył, czy jeszcze dochodzisz do siebie, głąbie? Bo mam takie pytanko, odnoszące się trochę do podstaw geometrii i powszechnie wiadomych faktów:
obserwator w dowolnym miejscu na równiku widzi dwa punkty obrotu nieba (na horyzoncie), oddalone od siebie o ok. 180 stopni w dowolnej płaszczyźnie. Różnica czasowa obserwowanego obrazu nieba (dla wielu obserwatorów) jest zawsze taka sama jak różnica w ich wzajemnej odległości kątowej liczonej na okręgu.
Jak dokładnie twój obłęd i zakłamanie wyjaśniają ci tą konkretną obserwację? -
@Maciej napisał w Boge sroge:
Cantor rozumuje tak jakby „dało się skończyć nie kończąc”
Nie, nic w pracy Cantora na to nie wskazuje. To ty tak myślisz. I dlatego gadasz bzdury.
Nawet nie chciało Ci się zobaczyć co odkrył Cantor. Zobacz, nie będziesz robił z siebie idioty na różnych forach. Wystarczy, że już jesteś fanatykiem religijnym.
O tym, co sądzili o nim współcześni, to wiem. Nie o tym rozmawiamy. Masz problem by się trzymać tematu?Tymczasem nie ma nic bardziej absurdalnego jak koncepcja „liczby rzeczywiście nieskończonej”
Tobie po prostu nie mieści się w głowie, że nieskończoności jest więcej niż jedna, w zasadzie jest ich nieskończenie wiele i da się określić która jest większa mimo że wszystkie są nieskończone.
Cantor to paranoik, obłąkaniec.
Godel- paranoik, obłąkaniec.Skoro na temat pracy ludzi możesz tylko wypowiedzieć się odwołując się do argumentu ad-persona to znaczy że nic nie wiesz. Tyle czekałeś na objawienie i nadal nic?
To jest Prawda.
Nie. Twoje bajdurzenie i chciejstwo to nie jest prawda.
-
@ZJ napisał w Boge sroge:
> @Maciej napisał w Boge sroge:
> > Cantor rozumuje tak jakby „dało się skończyć nie kończąc”
>
> Nie, nic w pracy Cantora na to nie wskazuje.Całe bajdurzenie Cantora na tym się opiera.
> ty tak myślisz. I dlatego gadasz bzdury.
> Nawet nie chciało Ci się zobaczyć co odkrył Cantor. Zobacz, nie będziesz robił z siebie idioty na różnych forach.Ja piszę Prawdę. Cantor bredził.
>Wystarczy, że już jesteś fanatykiem religijnym.
A co to „fanatyk religijny”?
> O tym, co sądzili o nim współcześni, to wiem.
Nie tylko współcześni mu. Gauss też myślał podobnie o koncepcji „liczby rzeczywiście nieskończonej”
>Nie o tym rozmawiamy. Masz problem by się trzymać tematu?
Warto byście poznali że także i wielcy matematycy uważali teorie Cantora za rodzaj choroby umysłu.
>
> >Tymczasem nie ma nic bardziej absurdalnego jak koncepcja „liczby rzeczywiście nieskończonej”
>
> Tobie po prostu nie mieści się w głowie, że nieskończoności jest więcej niż jedna,To tobie nie mieści się w głowie, że jest tylko jedna (nieskończoność).
Bo popełniasz proste błędy w myśleniu.Nieskończoność jest tylko jedna. Oto jej istota (definicja):
Definicja nieskończoności (zbioru nieskończonego): Zbiór X jest nieskończony wtedy i tylko wtedy gdy zachodzi co następuje: dla każdego n ( n- liczba naturalna) jeżeli istnieje n jednoelementowych, różnych (wzajemnie rozłącznych) podzbiorów zbioru X ( oznaczonych X1...Xn), to istnieje jednoelementowy zbiór oznaczony Xn+1 (z n+1-szym indeksem), będący podzbiorem X i będący różnym od każdego z poprzednich podzbiorów X1..Xn.
[Mówiąc prostym językiem: jeżeli istnieje n-różnych elementów zbioru nieskończonego, to istnieje n+1-szy różny od każdego z tych wszystkich wcześniejszych. Czyli jeśli wyciągnąłem już n różnych elementów ze zbioru, to zawsze mogę wyciągnąć następny. Na tym polega i tym jest nieskończoność.]
Innych nieskończoności nie ma.
Pozwoliłem sobie przekleić z ateista.pl
>w zasadzie jest ich nieskończenie wiele
Nie ma czegoś takiego jak „nieskończenie wiele”.
„Wiele” to wielość, wielkość- czyli liczba.
Każda liczba (z samej swej istoty) jest skończona, a nie „nieskończona”.
Nieskończoność to nie jest liczba tylko własność obiektu jw zdefiniowano.
Wasz fałszywy ( zawierający wewnętrzne sprzeczności) język prowadzi was do absurdów.
„Nieskończenie wiele” sugeruje że „nieskończoność ma jakąś wielkość liczbową”, czyli że jest liczbą.
Podobnie nie należy mówić „x dąży do nieskończoności” . Bo to również sugeruje jakoby x i „nieskończoność” były liczbami.
Liczba (w zmiennej) może dążyć do liczby i zbliżać się do innej liczby. Ale liczba do nieskończoności dążyć nie może.
Bo liczba z samej swej istoty jest zawsze skończona.
I nigdy liczba nie może „nabrać własności nieskończoności” lub nawet „zbliżać się do nieskończoności”.
Bo nieskończoność to własność zbioru jw zdefiniowano.(Lepiej mówić „x może być/jest dowolnie wielkie”)
>i da się określić która jest większa mimo że wszystkie są nieskończone.
Obłędu ciąg dalszy. Większe/mniejsze to istota liczby. Istotą liczby jest relacja większy/mniejszy (lub nieprawda że większy i nieprawda że mniejszy, czyli równy)
A nieskończoność jest własnością jw zdefiniowano => pojęcie większe/mniejsze nie ma dla niej żadnego spójnego, logicznego sensu.>
> >Cantor to paranoik, obłąkaniec.
> >Godel- paranoik, obłąkaniec.
>
> Skoro na temat pracy ludzi możesz tylko wypowiedzieć się odwołując się do argumentu ad-persona to znaczy że nic nie wiesz.Nie tylko ad personam. Bo demaskuję błędy tych paranoików.
Po drugie to że byli paranoikami to fakt historyczny.
Czy to moja wina że to byli obłąkańcy?
A czy moja że i wy idziecie za obłąkańcami?Tyle czekałeś na objawienie i nadal nic?
>
> > To jest Prawda.
>
> Nie. Twoje bajdurzenie i chciejstwo to nie jest prawda.Nie znalazłeś nigdy błędu w moim.
-
@Maciej Czyli rozumiem, że teraz spieprzasz przed jakimkolwiek zagadnieniem związanym z kształtem Ziemi jak diabeł przed święconą wodą.
Teraz wolisz udawać "very eksperta" od Cantora, mimo że przez całe swoje życie nie byłeś w stanie zrozumieć, że wzór na ortodromę to wzór na długość odcinka na kuli opisanej biegunowym układem współrzędnych (geograficznych). Interesting jak powiedział Jeran, kiedy swoim pomiarem potwierdził krzywiznę Ziemi. -
@Maciej napisał w Boge sroge:
A co to „fanatyk religijny”?
Nie co tylko kto. Ale jak chcesz to możesz być "tyś". Tyś jest fanatyk religijny.
Chcesz definicji to sobie spisz własne zachowanie.Innych nieskończoności nie ma.
Pozwoliłem sobie przekleić z ateista.plTak, ja czytałem to co napisałeś w poprzednim linku. A ty filmu nie widziałeś.
Wiem, że tak błędnie myślisz. Nie chcesz zrozumieć, nie znacz odpowiedzi na pytanie "a co gdyby inne nieskończoności istniały?" A są. No i masz jeszcze największy zbiór 𝑐 -
@Maciej napisał w Boge sroge:
Cantor traktuje nieskończoność jak rzeczywiście istniejącą liczbę (patrz „liczby kardynalne”, począwszy od „alef zero”)
I już to jedno zdanie pokazuje, że nic nie rozumiesz z twierdzeń Cantora. Nie, Cantor nie traktuje nieskończoności jak liczbę, tylko definiuje liczby kardynalne (które nie mają większości własności typowych dla zwykłych liczb, np. rzeczywistych) przy pomocy pojęcia równoliczności i klas równoważności (choć teraz definiuje się je inaczej, bo oryginalna definicja nie działa dobrze w kontekście aksjomatów teorii mnogości).
Tylko żeby zrozumieć o co chodzi, musiałbyś najpierw wykazać autentyczną ciekawość, do której wydajesz się niezdolny.
-
@Fizyk-od-czapy napisał w Boge sroge:
Cantor traktuje nieskończoność jak rzeczywiście istniejącą liczbę (patrz „liczby kardynalne”, począwszy od „alef zero”)
I już to jedno zdanie pokazuje, że nic nie rozumiesz z twierdzeń Cantora. Nie, Cantor nie traktuje nieskończoności jak liczbę,
Dokładnie tak traktuje: jak liczbę.
Tylko oczywiście bez wypowiadania tego wprost, czyli bez stwierdzenia "ja traktuję nieskończoność jak liczbę"
To typowe dla błądzącego: popełnia błąd, ale nie rozumie jaki błąd popełnia => zatem wprost swego błędu nie wypowiada, ale rozumuje wedle swego błędu.@Fizyk-od-czapy napisał w Boge sroge:
Nie, Cantor nie traktuje nieskończoności jak liczbę, tylko definiuje liczby kardynalne (które nie mają większości własności typowych dla zwykłych liczb, np. rzeczywistych) przy pomocy pojęcia równoliczności i klas równoważności (choć teraz definiuje się je inaczej, bo oryginalna definicja nie działa dobrze w kontekście aksjomatów teorii mnogości).
Tylko żeby zrozumieć o co chodzi, musiałbyś najpierw wykazać autentyczną ciekawość, do której wydajesz się niezdolny.A Ty, aby poznać błąd Cantora musiałbyś wykazać logiczne myślenia, czyli zresetować swój rozum, zmienić sposób myślenia.
Zacznijmy od tego: nie ma dowodu na "nierównoliczność R i N".
Całe rozumowanie Cantora jest to nędza myślenia.
I to nawet przyjmując błąd Cantora (w kwestii podejścia do nieskończoności) za nie-błąd!Są dwa błędy Cantora: 1. błąd główny: niezrozumienie istoty nieskończoności (myślenie, że "można skończyć, nie kończąc"- czyli "a i ~a")
2. Błędy poboczne.Ad.2:
Nawet pomijając Ad1, czyli wchodząc w obłęd kantorowski, biorąc jego myślenie nt nieskończoności za nie-błąd widać, że Cantor swą "metodą przekątniową" nie udowadnia "nierówno liczności R i N"
Jeżeli nawet przyjmujemy, że Ad1 to nie błąd, to "metoda przekątniowa" może udowodnić jedynie tyle, że pewnej liczby nie ma na przekątnej wiadomej tabeli.
Ale takie udowodnienie nie oznacza jeszcze "udowodnienia nierównoliczności R i N" ponieważ być może istnieje inna tabela?
np.1001... 0100.. 1101... ....
[zapis binarny po przecinku, "..." oznaczają "itd w nieskończoność".
w której wszystkie liczby R są zapisane, gdy czyta się po wierszach, po kolumnach i po kolejnych przekątnych.
[Pierwsza przekątna zaczyna się od pierwszego wiersza i pierwszej kolumny- "przekątna kantorowska". Druga- od pierwszego wiersza, drugiej kolumny; trzecia- od drugiego wiersza i pierwszej kolumny, czwarta od pierwszego wiersza i trzeciej kolumny, piąta od trzeciego wiersza i pierwszej kolumny...itd. Zresztą można rozszerzyć ilość przekątnych na dowolnie wiele sposobów i zaczynać czytanie po przekątnych nie z kraja (nie od pierwszej kolumny lub pierwszego wiersza)]
Gdyby taka tabela istniała, to oznaczałoby to "równoliczność R i N".
Nie-istnienia takiej tabeli nie da się udowodnić szarlatanerią logiczną w postaci "metody przekątniowej".
Niczego zatem Cantor nie udowodnił.
I to nawet biorąc za dobrą monetę jego błąd odnośnie nieskończoności.
Niczego nie dowiódł.
Oprócz "nieskończonej" nędzy swego rozumu, oprócz swego obłędu. -
@Maciej napisał w Boge sroge:
Zacznijmy od tego: nie ma dowodu na "nierównoliczność R i N"
"Nie rozumiem dowodu" ≠ "nie ma dowodu".
A Ty po prostu nie rozumiesz tego dowodu.Jeżeli nawet przyjmujemy, że Ad1 to nie błąd, to "metoda przekątniowa" może udowodnić jedynie tyle, że pewnej liczby nie ma na przekątnej wiadomej tabeli.
...która to tabela jest pewną reprezentacją założonej wcześniej bijekcji. Można cały ten dowód przeprowadzić nie wspominając w ogóle o żadnej tabeli.
Ale sam fakt, że jakiejś liczby nie ma w tabeli, która miała być reprezentacją bijekcji, świadczy, że reprezentowana w ten sposób funkcja nie jest bijekcją. A więc sprzeczność. CBDU.Ale takie udowodnienie nie oznacza jeszcze "udowodnienia nierównoliczności R i N" ponieważ być może istnieje inna tabela?
Znowu pokazujesz swoje niezrozumienie dowodu.
Ten dowód nie zakłada nic o tej tabeli (bijekcji), poza tym, że mają tam być wszystkie liczby z przedziału 0-1 (bo, znowu: ta tabela ma reprezentować bijekcję, co do której zakładamy - żeby potem dojść do sprzeczności - że istnieje).
W ten sposób dowód Cantora pokazuje, że w każdej takiej tabeli musi zabraknąć jakiejś liczby. I to wystarczy.Nie rozumiesz o czym piszesz, po prostu.