Praca na szkockim wybrzeżu sprzyja badaniom waleni – łatwo w tamtejszych wodach spotkać delfiny i wieloryby. Metodologicznie i logistycznie jest to jednak spore wyzwanie. Delfiny wprawdzie da się trzymać w niewoli (z wielorybami jest oczywiście trudniej), ale by w pełni dostrzec bogactwo ich komunikacji, trzeba je śledzić na wolności. A to wymaga łodzi, nadajników GPS, głośników, kamer i mikrofonów działających pod wodą. Tylko niewielki ułamek interakcji, w jakie wchodzą delfiny czy wieloryby, ma miejsce na powierzchni. I co gorsze dla badaczy komunikacji, część waleni, w tym wszystkie delfiny, emitują dźwięki z wnętrza głowy (za pomocą organu zwanego melonem) i nie muszą w tym celu otwierać ust. Sprawia to, że identyfikacja nadawcy konkretnego sygnału nie jest łatwa nawet u zwierząt trzymanych w niewoli. Rozpoznanie nadawców pływających na wolności dodatkowo utrudnia to, że dźwięki emitowane przez walenie rozchodzą się w wodzie na ogromne odległości. Pieśni wielorybów udaje się rejestrować nawet 1000 km od ich wykonawców.
Czy ktoś może wytłumaczyć tym wielorybom, że ziemia jest kulą. Te tępe zwierzaki myślą, że żyją na płaskiej ziemi i dlatego się tak komunikują.